HEMOFILIA. RODZINNA HISTORIA CHOROBY (4): Antoni i Zofia. Opowieści fotograficzne
Tropiąc austriackie ślady ojca w publikacji „Ostmark” natrafiam na wzmiankę o robotnikach przymusowych zasilających siłę roboczą Niemiec po anszlusie Austrii do Wielkiej Rzeszy. Według danych, do których dotarła Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie, spośród około 3 milionów Polaków wywiezionych do Rzeszy, 5% pracowało na terenie dzisiejszej Austrii. W zależności od losu, jaki był ich udziałem, dzielono ich na cywilnych robotników przymusowych, jeńców wojennych, więźniów obozów koncentracyjnych i członków rodzin robotników przebywających razem z nimi na robotach przymusowych („Ostmark”, s. 11). Interesuje mnie szczególnie ta pierwsza i ta ostatnia grupa.
Czekając na dokładniejsze informacje ze wspomnianej Fundacji uruchomiłam newralgiczny mechanizm rodzinnego „odpamiętywania”, jak mawia profesor Orłowski, wybitny germanista, mój życzliwy sąsiad, zwłaszcza w obszarze krytyczno-literackiej cierpliwości. Zaczęłam szperać we wspomnieniach wypartych z pamięci, przesuniętych tam, gdzie nikt nie będzie chciał szukać, zajrzałam do szufladki wspomnień skazanych na celowe zapomnienie. Wspomnień wojennych i zbyt bolesnych, by z nimi w tle kontynuować życie. Z dzieciństwa pamiętam malutką żołnierską mogiłę w części ostrzeszowskiego cmentarza. Blisko naszego rodzinnego grobu są kwatery poświęcone bohaterom II wojny światowej. Jest tam Antoni Frykowski, brat mojego dziadka Franciszka. Na maleńkiej tabliczce tylko imię i nazwisko. Antoniego zgilotynowano. Ucięto mu głowę. Dekapitacji dokonano w Poznaniu na Młyńskiej. Skremowane ciało odesłano rodzinie. W 1942 roku. Mógł mieć wtedy chyba 38 lat. Podobno urodził się w 1904 roku.

Kto jeszcze może mi coś dopowiedzieć? Kto jeszcze coś pamięta? Kto, spośród ludzi, którzy coś mogli pamiętać, jeszcze żyje?
Podpowiedzią jest mała fotografia w sepii, ma ząbkowane brzegi. Są na niej trzy postacie, trzy pochylone ku sobie kobiece głowy. Jedna, najmłodsza śmiejącymi oczyma spogląda w obiektyw. Dwie starsze patrzą na fotografa lub na kogoś z boku obiektywu. Jedna z nich to Zofia, żona Antoniego. Odnajduję ją też w domenie dziejeostrzeszowa.pl[1] na zdjęciu z lat trzydziestych z parku miejskiego. Siedzi przy kamiennej fontannie, dobrze mi znanej z dzieciństwa, też zrobiono mi przy niej wiele zdjęć. Uwieczniona w parku Zofia jest młodziutka, ma jakieś naście, góra dwadzieścia lat. Wygląda wytwornie, w ciemnym kapelusiku, czarnych rękawiczkach i białej bluzce. Panienka z dobrego domu. Zamyślona i duchem nieobecna. Nieświadoma losu, jaki zgotuje jej wojna. Obok niej siedzą Mirosława i Kazimiera Kuśnierczyk. Mirka współpracować będzie handlowo z Janem Frykowskim, bratem Antoniego i Franciszka, będzie jeździła do niego do Łodzi po jedwabne apaszki. Pamiętam jej sklep. Były tam fulardy, kapelusze, rękawiczki, a przede wszystkim damska bielizna, zwłaszcza biustonosze. To był chyba jedyny sklep w mieście, gdzie można było znaleźć w miarę elegancką odzież intymną. Pani Kuśnierczyk miała unikalną umiejętność oceny wielkości damskiego biustu jednym szybkim gestem: podwójnym uszczypnięciem w pierś klientki, najczęściej z pełnym zaskoczeniem potencjalnej kupującej, która chwilę potem słyszała niepodważalne:„czwóreczka!”.
Dałam ogłoszenie we wspomnianym ostrzeszowskim portalu, na którym odnalazłam panią Kuśnierczyk. Może się ktoś odezwie? Może kogoś odnajdę?
 
                         
                                                     23 września 2022, B. Frykowska/hemostaza.edu.pl,
                                23 września 2022, B. Frykowska/hemostaza.edu.pl, 