"Każdy z nas ma swoją własną hemofilię" | #ThisWay Story: Adam Trojańczyk
„Sądzę, że każdy z nas ma swoją własną „hemofilię” w życiu – trudność, która wydaje się nie do pokonania. Sposób, w jaki poradzimy sobie z tym wyzwaniem, będzie określał dokąd ostatecznie dojdziemy w życiu”.
W ramach #ThisWay Campaign EHC przeprowadziło rozmowę z Adamem Trojańczykiem, 39-latkiem z Polski, który urodził się z ciężką postacią hemofilii typu B. Determinacja, dyscyplina i skupienie na rozwoju osobistym pomogły Adamowi poradzić sobie z dużymi wyzwaniami fizycznymi i licznymi pobytami w szpitalu. Dziś jest odnoszącym sukcesy CEO, a także rzecznikiem innych osób zmagających się z podobnymi trudnościami.
Mamy nadzieję, że historia Adama będzie dla Was inspiracją. Jeśli macie jakieś pytania lub chcielibyście skontaktować się z Adamem, nie wahajcie się skontaktować się z nami. Tu znajdziecie nasz email.
Źródło: ehc.eu
"Na powyższym kolażu zdjęć widzicie przykłady moich czterech największych pasji:
- dzielenia się wiedzą (głównie poprzez artykuły, darmowe książki i inicjatywy),
- działalności pro-bono dla różnych społeczności (np. stowarzyszeń, organizacji pozarządowych, studentów, przedsiębiorców, start-upów, osób z niepełnosprawnościami czy też uniwersytetów),
- codziennych ćwiczeń z taśmami TRX,
- oraz strzelectwa sportowego.
Jedyne, czego nie widzicie na tym zdjęciu, to towarzysząca mi na co dzień choroba, dzięki, której wiele się nauczyłem.
Od urodzenia żyję z ostrą formą hemofilii typu B. Pierwsze krwawienie wystąpiło u mnie zaraz po moich pierwszych urodzinach. Gdy byłem dzieckiem, rodzice stale walczyli o moje zdrowie, a nasze życie było przerywane częstymi wizytami w szpitalu. Było ich tak wiele, że gdy teraz o nich myślę, to zlewają mi się w pamięci w jeden ciągły pobyt szpitalny.
We wspomnieniach z dzieciństwa jeden moment szczególnie zapadł mi w pamięć. W wyniku poważnego krwawienia do kolana przestałem chodzić. Przez kilka miesięcy leżałem w szpitalu oddalonym o setki kilometrów od naszego domu rodzinnego. Mój tata odwiedzał mnie codziennie. Przyjeżdżał pociągiem po pracy, by spędzić ze mną trochę czasu. Do domu wracał późno w nocy, chwilę drzemał i o 4 nad ranem wstawał, by znowu zdążyć do pracy. Imponował mi swoją postawą i determinacją, a także nauczył, jak dużą wartość ma miłość zbudowana na zaangażowaniu i poświęceniu dla drugiej osoby. To dzięki tacie sam stałem się dla moich dzieci oddanym ojcem".
Przekuwanie przeciwności losu w sukces
"Wiele lat później, gdy byłem już nastolatkiem, dostępne stało się leczenie domowe. Dzięki temu wizyty szpitalne i związane z nimi bezsenne noce były coraz rzadsze. Dodatkowo miałem możliwość uczenia się w domu, a to minimalizowało liczbę krwawień. Z pewnością był to czas, gdy czułem się trochę samotny, bo większość dni spędzałem w domu sam, pozbawiony kontaktu z rówieśnikami. Pomimo tego, etap narzekania „dlaczego, to przydarzyło się właśnie mi” był wyjątkowo krótki. Zdałem sobie sprawę, że mam wreszcie czas i możliwość, by skupić się na moim rozwoju i uznałem, że muszę to jak najlepiej wykorzystać.
Jako nastolatek interesowałem się wieloma rzeczami. Nocami pisałem wiersze, które były czytane w nocnych programach lokalnej rozgłośni radiowej. W ciągu dnia tworzyłem programy komputerowe. Pierwszy napisałem w wieku 11 lat na Commodore 64. Bardzo polubiłem także matematykę i fizykę, i godzinami rozwiązywałem równania albo pisałem oprogramowania, które rozwiązywały je za mnie.
Moje zamiłowanie do komputerów zaprowadziło mnie na Politechnikę, gdzie studiowałem na Wydziale Fizyki Technicznej, Informatyki i Matematyki Stosowanej. Napędzany nieprzemijającą potrzebą rozwoju, bardzo szybko otworzyłem swoją firmę, mimo że byłem totalnie bez grosza. W ten oto sposób, od 2004 roku jestem powiązany z branżą IT.
Po historii bardzo długiej hospitalizacji spowodowanej krwawieniem do kolana, pojawił się u mnie zator w nogach i trwały zanik mięśni, atrofia. Zdeterminowany, aby poprawić moją kondycję fizyczną, rozpocząłem przygodę z treningami sportowymi. Na początku mojej drogi sportowej, przez pierwszych kilka lat, pojawiałem się na siłowni pięć razy w tygodniu. Podczas jednej z sesji treningowych odkryłem kalistenikę, czyli ćwiczenia wykorzystujące masę ciała osoby trenującej, oraz taśmy TRX. Ten sposób trenowania całkowicie odmienił moje podejście do ćwiczeń fizycznych.
Kalistenika i TRX efektywnie wzmocniły moje mięśnie i po ponad 2000 treningów wykonanych w ciągu ośmiu lat udało mi się pozbyć większości przykurczy w stawach. Po około 3000 sesji przestałem kuleć i zauważyłem znaczące zmiany w moim funkcjonowaniu. Dodatkowo treningi pomogły mi spełnić mój wielki sen o uzyskaniu patentu strzeleckiego. Obecnie każdą wolną chwilę poświęcam na ćwiczenia fizyczne na siłowni i treningi na strzelnicy".
Nastawienie
"Z uwagi na hemofilię przez większość mojego życia czułem się obciążony, często nieobecny i nieustająco doświadczałem bólu. Miałem wrażenie, że przez hemofilię i liczne krwawienia muszę pracować dwa razy ciężej niż inni. Choroba wydłużyła czas moich studiów, pozbawiła mnie wielu możliwości i udziału w wydarzeniach społecznych. Jednak moje doświadczenie związane z chorobą i cierpieniem stało się katalizatorem zmian, zmusiło mnie do jeszcze większej dyscypliny, sumienności i zaprowadzenia porządku w moim życiu. Te wartości przyświecają mi w życiu i pomagają nie ustawać w działaniu, mimo trudności, które napotykam. Moja determinacja sprawia, że nigdy się nie poddaję.
Obecnie jestem dyrektorem generalnym w firmie tworzącej oprogramowanie. W 2019 roku zostałem wybrany na członka głównego Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Chorych na Hemofilię, a w 2023 roku zostałem Prezesem Koła PSCH w Łodzi.
Źródło: ehc.eu
Nauczyłem się, jak prowadzić firmę, dokładnie w ten sam sposób, w jaki nauczyłem się samodzielnie wstrzykiwać lek. Zacząłem od początku i wyciągałem wnioski z popełnianych błędów. Dusza humanisty, którą szlifowałem od dziecka, oraz ogromna potrzeba pomagania innym, dzielenia się wiedzą i zmieniania świata na lepsze, zaprowadziły mnie do miejsca, w którym narodziłem się jako mentor i ekspert. Wspieram najróżniejsze programy rozwoju i mentoringu, uniwersytety, a nawet miasta. Ożeniłem się ze wspaniałą kobietą i mamy razem cudowne dzieci.
„Sądzę, że każdy z nas ma swoją własną „hemofilię” w życiu – trudność, która wydaje się nie do pokonania. Sposób, w jaki poradzimy sobie z tym wyzwaniem, będzie określał, dokąd ostatecznie dojdziemy w życiu.”
Musimy pamiętać, że oprócz trudności każdy z nas posiada umiejętność pokonywania ich, dążenia do samorozwoju, a także inspirowania innych do działania. Ten ostatni element zasługuje na szczególne podkreślenie. Przez lata bałem się mówić o mojej chorobie i w sferze biznesowej nigdy nie pozwoliłem, by wpłynęła na sposób, w jaki pracuję, na to, czym się zajmuję i co chcę osiągnąć. Nawet jeśli wiązało się to z moją dwu-, trzy-, albo trzydziestokrotnie cięższą pracą, nikomu nie mówiłem o tym, że choruję na hemofilię. Lata mijały, a ja, za namową mojej żony i innych pacjentów, zacząłem przezwyciężać moje ograniczenia. Chociaż wciąż sprawia mi to trudność, odważyłem się opowiadać o moich problemach, chorobie i codziennym życiu. Dowodem na to, że mówienie o hemofilii otwarcie było dobrym pomysłem, mogą być wiadomości, jakie otrzymuję od wielu osób, nie tylko chorujących na skazę krwotoczną, ale także na inne choroby. Dzięki mojemu świadectwu, którym podzieliłem się ze światem zewnętrznym, osoby te same próbują przełamywać swoje bariery i zmieniać swoje życie na lepsze".
Konkluzja
"W czasach mediów społecznościowych obserwujemy zniekształconą rzeczywistość pokazującą same dobre momenty życia, pięknych, zdrowych ludzi i natychmiastowe wyniki działań. Za mało mówimy o wyzwaniach życia codziennego i motywacji niezbędnej do naszego rozwoju. Zdałem sobie sprawę, że wyjście z cienia i mówienie otwarcie o swoich trudnościach i problemach może być ratunkiem dla kogoś w potrzebie i inspiracją do zmiany życia na lepsze".
Źródło: ehc.eu
