Przebudzenie. Powrót do życia
Mniej więcej rok temu dotarł do naszej świadomości zbiorowej niewidzialny bohater. Nieuchwytny, być może nieunikniony, wymykający się dotychczasowym naszym oglądom i ocenom. Nawet stawiane diagnozy, obserwowane objawy i przewidywane rokowania cechowały się tym razem szczególną dynamiką. Pojawiło się Coś zupełnie odmiennego. Elastyczność i swego rodzaju inteligencja tego Czegoś zdumiewała i zaskakiwała niezgodnością z wszelkimi przewidywalnymi prawidłowościami.
Bywało, że relatywnie młodzi ludzie przechorowywali Go ciężko, a starsi lżej. Bywało i odwrotnie. U jednych i drugich wspólnym mianownikiem były pochorobowe ślady. Pamięć ciała, któremu zdarzyło się coś nieplanowanego. Zazwyczaj odzywały się te organy, które miały jakieś ukryte deficyty, z jakiegoś powodu były wykluczane z naszej troski pod presją codziennych, ważniejszych priorytetów. Teraz nie pozwolą o sobie zapomnieć. Trzeba się będzie o nie zatroszczyć, bo cena kolejnego zaniedbania może być bardzo wysoka.
Koronawirus SARS-COV-2. Ciekawe, jak długo jeszcze z nami zostanie. Ciekawe, czym zaskoczy. Na razie uczy pokory. Brutalnie przypomina nam sokratejskie wiem, że nic nie wiem. Niedługo wiosna. Chciałoby się utopić Go jak marzannę, obciążyć winą za wszelkie niepotrzebne śmierci i pochorobowe komplikacje. Niech wreszcie będzie wiosna. Nie tylko za oknem. Ptaki już śpiewają, już niedługo zakwitną jabłonie.
