14 października 2021, B. Pieczyńska/hemostaza.edu.pl, Pacjent - Aktualności

W konferencyjnym tle 'Practical Education on Bleeding Disorders. Knowledge for all'

Był słoneczny październikowy poranek. Opadające czerwono-złote liście łabędzim śpiewem zamykały seans swojego żywota. Mimo tej chwilowej urody świata, tego dnia ciążyła mi jakaś bliżej nieokreślona chandra. W powietrzu wisiało coś, co domagało się drobiazgu dla poprawy nastroju. Znalazłam. Czerwone szpilki. Włożyłam je pospiesznie i popędziłam do pracy. Zapomniałam, że na schodach także obowiązuje niepisane ograniczenie prędkości. Jedno nieuważne stąpnięcie i stało się. Nic już nie było tak oczywiste i zwyczajne jak wcześniej. Na adrenalinie dokończyłam to, co tego dnia w pracy zaczęłam. Dowieziono mnie do domu, sama już nie mogłam prowadzić auta.

Podłączyłam się do webinaru WFH, trzeciej z czterech części poświęconych aktualnym problemom i osiągnięciom w obszarze zaburzeń krzepnięcia krwi. Tym razem eksperci z czterech stron świata wypowiadali się na temat kwestii sercowo-naczyniowych, mięśniowo-szkieletowych, poruszyli także zagadnienia z obszaru skoncentrowanego wokół osteoporozy i opanowania bólu. Tymczasem moja prawa kończyna dolna pięknie puchła pod biurkiem, zmieniając kolor z cielistego na sinawy. Na tych feralnych schodach nic mi co prawda nie chrupnęło, ale stopa ubrana w obcas wykręciła się z iście geometrycznym wdziękiem. Gdy tylko w domu znów pojawił się ktoś, kto mógł mnie przetransportować do najbliższej placówki medycznej, opuściłam konferencję usiłując poruszać się przy pomocy kul łokciowych. Trafiłam do ortopedy i na badanie  RTG. Po drodze gimnastykując się, by mając dwie ręce działać tak, jakby się ich miało cztery -  dwie przecież muszą opierać się o kule, a czym przytrzymać dokumenty, telefon, klucze? Torebkę zostawiłam w domu. Teraz już wiem, dlaczego reporterzy wojenni noszą kamizelki z milionem kieszeni. Wszystko mogą w nich zmieścić, a ręce mają wolne. W obrazie RTG nic niepokojącego nie wyszło, noga jednak wymagała „elewacji”, jak wyraził się ortopeda, a każdy postawiony krok był niczym wędrówka po drobno rozbitym szkle. Gdy dotarłam wreszcie do mojej domowej przestrzeni życiowej, pozornie dającej się opanować czterokończynowo ( ze wspomaganiem kulami łokciowymi), największym wyzwaniem okazało się zrobienie herbaty. Ot zwykła codzienna czynność, jaką jeszcze tego dnia rano wykonałam niemal automatycznie. Tym razem, optymistycznie do herbacianego rytuału podchodząc, chciałam z gorącym napojem powędrować do biurka. Ale ręce mam nadal dwie, w rękach kule, do których jeszcze nie przywykłam, a domownicy gdzieś zniknęli. Postanowiłam poruszać się metodą etapowo – meblową. Tam, gdzie mogłam na przemian stawiałam herbatę lub kule. W połowie trasy skończyły się meble. Usiadłam i wypiłam herbatę uznawszy, że muszę zatrzymać się tam, gdzie mój ulubiony napój. Wtedy zadzwonił zaprzyjaźniony fizjoterapeuta. Uzupełnił wskazania ortopedy. Posłuszna obu specjalistom przestawiłam się na „oszczędzający tryb życia”. Pod wieczór następnego dnia opuchlizna ustąpiła, a stopa zaczęła wyczuwać bezbolesne punkty oparcia. Zaczęłam chodzić bez kul. Ciało nadal domaga się harmonii i sprawiedliwego rozłożenia obciążeń na każdej jego części wedle ich przeznaczenia. Próbuję jednak tak nim balansować, by odzyskać chwilowo utraconą niezależność, na poruszanie się z gracją przyjdzie czas później. I chylę czoła przed tymi, dla których kule łokciowe są niemal integralną częścią ciała. 

W międzyczasie nadeszło podziękowanie za udział w konferencji. Opuściłam ją po części o nadciśnieniu. Pocieszono mnie jednakże, iż kolejne - czwarte z czterech, czyli ostatnie w tym roku  webinarium odbędzie się 16 grudnia 2021 roku. Postaram się poruszać tego dnia z dozwoloną schodową prędkością, by relacja była kompletna i bardziej zorientowana na samej konferencji, a nie na osobistym studium przypadku.

W konferencyjnym tle 'Practical Education on Bleeding Disorders. Knowledge for all'