30 grudnia 2022, Bernadetta Frykowska | Hemostaza.edu.pl, Aktualności

HEMOFILIA. RODZINNA HISTORIA CHOROBY (10): Opowieść wigilijno-noworoczna o koniu, świni i psie, na marginesie hemofilowych poszukiwań wysnuta

Gdy w minionym miesiącu wybrałam się do krainy mojego dzieciństwa, sąsiadujące z zabudowaniami moich rozmówców okolice przywołały nieco inne, dla mnie dość traumatyczne historie.

Bohaterem pierwszej z nich był koń. Kary. Mój ukochany zwyczajny zapracowany koń pociągowy. Chodziłam z dziadkiem Michałem (ojcem mojego ojczyma, który też miał ojczyma i wiedział, jak specyficzna jest to relacja) i jego koniem w pole, snułam się po nieistniejących już dziś łąkach, z których w odpowiednim czasie zbieraliśmy siano. Najmilsze były wieczory z Karym. Nie miał dużej stajni, miejsce swojego odpoczynku dzielił z dwiema krowami, ale one mnie jakoś nie wzruszały. Kary miał to coś, co być może mają konie jako gatunek zwierząt o niezwykłej wrażliwości.

Opowiadałam mu różne historie, a on strzygł uszami i cierpliwie pozwalał się pieścić po pysku. Pewnego dnia Karego w oboro-stajni nie zastałam. Gdy powiedziano mi później, że trafił do rzeźni, czując, że zdarzyło się coś niewyobrażalnie strasznego, wpadłam w niemal histeryczny płacz. Jeden z wujków pocieszał mnie wtedy, że już niebawem będzie nowy konik, taki brązowy jak paski na obrusie pokrywającym stół, przy którym wtedy siedzieliśmy. Nie mieściło się w mojej dziecięcej głowie, że zwierzę, z którym wcześniej dzieliliśmy się takim specjalnym różowym opłatkiem stanie się dla kogoś mięsem.

Potem była świnia. Miała takie czarne ślepka, a mała ja dla zabawy testowałam czułość jej skóry polewając ją czasem wodą. Odwracała wtedy łeb razem z całym tułowiem, wydobywała z siebie „chrum?”, jakby chciała zapytać, „ale o co chodzi?” Pewnego dnia dziadkowie oznajmili, że wszystkie dzieci mają bezwzględnie zostać w domu i nie patrzeć przez okna. Długo nie trzeba było czekać, by dowiedzieć się, dlaczego. Z podwórka rozległ się przerażający kwik zarzynanego zwierzaka wołającego o życie. Kury tego dnia nie spały spokojnie.

I wreszcie pies. Mały, żółty. Taki mini lis bez ogona. Nazwałam go Kora na cześć moje ulubionej wokalistki. Kupiony dla mojej przyrodniej siostry, przywiązał się do mnie. I za to trafił na przywołaną dziś wieś. Osobiście go zawoziłam rowerkiem marki pelikan, pokonując najdłuższe 5 kilometrów w moim życiu. Psiątko nic nie rozumiało, stało przy płocie jeszcze dwie godziny, aż zabrał je dziadek. Tego nie robi się dziecku. Tego nie robi się psu.

Przypomniał mi się ten piesek, bowiem u moich rozmówców, u których poszukiwałam „mojej” Zofii zobaczyłam identycznego. Może to jakiś potomek? Nie pytałam.

Natomiast Święta Bożego Narodzenia były kolejnym momentem rodzinnego odpytywania. Trop Zofii Frykowskiej, żony Antoniego urywa się w Szczecinie, sam Antoni podobno mieszkał w Poznaniu  - tam, jak wiemy został stracony. O córce nadal nic nie wiem poza tym, co może opowiedzieć mi fotografia. Natomiast druga Zofia okazuje się de domo Frykowska, po mężu Nowicka. Sęk w tym, że w jej gałęzi jest również hemofilia. Odnalazłam ślad jej potomka chorującego na tę królewską chorobę. Tyle tylko, że była to hemofilia B ta, w której brakuje IX czynnika krzepnięcia krwi. Inna mutacja niż w naszej rodzinie, gdzie mamy hemofilię A, z deficytem czynnika VIII. Niby podobnie, a z perspektywy genetycznej zupełnie inaczej. Jestem w trakcie wyjaśniania rodzinnych koligacji. Moją uwagę zwróciło jeszcze pewne zjawisko językowe: u nas i o nas zwykle mówiło się Frytka, Fryk, Fryko. Niemiło. Ujęło mnie bardzo to, że przedstawiciele tej „innej raji” mówią o paniach Frykowskich „Frykowszczanki”. Ładnie. Brzmi nieco kresowo. A „moja” Zofia? Ślepa uliczka czy światełko w tunelu? Na pewno dzięki tej historii odnalazłam być może dalekich bliskich. W jaki sposób spokrewnionych czy skoligaconych – mam nadzieję dowiedzieć się niebawem. Kuszącym jest wyjaśnienie tej chorobowej zbieżności zakodowanej w różnych genach. Ale to już zadanie nie dla humanistów.

HEMOFILIA. RODZINNA HISTORIA CHOROBY (10): Opowieść wigilijno-noworoczna o koniu, świni i psie, na marginesie hemofilowych poszukiwań wysnuta