Pomaganie uzależnia | 5 grudnia - Międzynarodowy Dzień Wolontariusza
Międzynarodowy Dzień Wolontariusza obchodzimy co roku 5 grudnia i tak już od blisko czterdziestu lat. To święto ustanowione przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych 17 grudnia 1985 roku, aby docenić trud i czas, jaki wolontariusze poświęcają na co dzień, niosąc pomoc osobom w potrzebie.
Dlaczego warto zostać wolontariuszką lub wolontariuszem? To doskonały sposób na wykorzystanie swojego wolnego czasu przez osoby, które chcą poczuć, że mają realny wpływ na zmianę w bardzo różnych dziedzinach. Przy okazji możemy też odkryć, jak wiele nowych znajomości zawarliśmy, jak ważne miejsce zaczęliśmy zajmować w czyimś życiu i jak wiele nieoczekiwanych umiejętności i własnych talentów odkryliśmy. Wolontariat to często praca na rzecz innych osób i razem z nimi. Czasem zupełnie niespodziewanie rozwiązujemy ważne, bardzo namacalne problemy konkretnych osób lub po prostu wywołujemy na ich twarzach uśmiech poprzez rozmowę i wspólne spędzanie czasu. Praca wolontariacka pomaga nam zobaczyć efekty bardzo szybko, czasem z dnia na dzień i czuć prawdziwą radość oraz satysfakcję, że mogliśmy wpłynąć pozytywnie na czyjeś życie. Naprawdę nie trzeba wiele, żeby pomóc innej osobie. Wolontariat skupia bardzo różnych ludzi, których dzieli wiele spraw, ale jednak łączy to, co najważniejsze – chęć pomagania.
Szlachetna Paczka przeprowadziła na przełomie czerwca i lipca 2023 roku badanie dotyczące postaw i wyobrażeń Polaków na temat wolontariatu i wolontariuszy. 86% badanych uważa, że bycie wolontariuszem to powód do dumy, a aż 61% organizacji w Polsce współpracuje z wolontariuszami regularnie lub przy konkretnych projektach. To daje nam liczbę ponad czterdziestu tysięcy organizacji pozarządowych: stowarzyszeń, fundacji i innych inicjatyw obywatelskich. Choć nie jesteśmy w Polsce w czołówce, jeśli chodzi o zaangażowanie w wolontariat, to z roku na rok coraz więcej osób szuka miejsca, gdzie może dać coś od siebie. Koordynatorka wolontariatu w Fundacji – Natalia Sawicka – zwraca uwagę na coraz liczniejsze grono osób dorosłych, które chcą zostać wolontariuszkami i wolontariuszami: „Zgłaszają się do nas osoby w naprawdę różnym wieku. Kiedy przejęłam rolę koordynatorki wolontariatu we wrześniu tego roku, spodziewałam się, że zgłaszać będą się osoby od dolnej granicy wieku, czyli szesnastu lat po studentki i studentów, ale okazało się, że mamy coraz więcej zgłoszeń od osób starszych, trzydziesto-, czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków. Uważam, że taka różnorodność jest bardzo dobra i potrzebna, bo możemy się wiele od siebie nauczyć. Sporo naszych wolontariuszy jest na kierunkach medycznych, więc często chcą zobaczyć, jak wygląda praca z dziećmi, żeby móc wybrać jakąś specjalizację, ale generalnie większość naszych wolontariuszy chce w jakiś konkretny, namacalny sposób pomagać – dzieciom i rodzicom”.
Pytaniem, które nasuwa się jako pierwsze jest zatem: jak można pomóc dzieciom chorującym na nowotwór i ich rodzicom? Czy potrzebna jest nam wiedza medyczna lub inna specjalistyczna? Absolutnie nie. Wystarczy kilka godzin w tygodniu, uśmiech i chęć wspólnej zabawy. Wiek małych pacjentów na oddziale to w tej chwili od dwa i pół roku do siedemnastu lat. Często to właśnie wolontariusz uświadamia mu, że nie może zajmować się dzieckiem według własnych wyobrażeń opieki idealnej, ale musi dać mu przestrzeń na śmiech i dokazywanie. Natalia Sawicka jest przekonana, że dzieci są świadome, że ich choroba jest bardzo poważna.
„Szczegółowa wiedza zależy oczywiście od wieku dziecka. Przeważają w tej chwili dzieci w wieku od trzech do sześciu lat, które na swój sposób na pewno rozumieją sytuację, bo bardzo dobrze potrafią opowiedzieć o badaniach, wynikach, które miały robione, ale mnie nie zdarzyło się, żeby któreś dziecko chciało ze mną rozmawiać o swojej chorobie. Dzieci na oddziale też chcą mieć swoje dzieciństwo, czyli czas na zabawę i radość”.
Dlatego tak ważna w tym rodzaju wolontariatu jest stałość. To naturalne, że dziecko ma swoją ulubioną osobę do zabawy, taką, z którą chce spędzać czas. Jej nagłe zniknięcie czy powtarzająca się nieobecność, niesłowność jest dla dziecka bardzo trudna. Zwłaszcza dla dziecka chorego, które ma w swoim życiu niewiele pewności i stałości.
Już sama obecność wolontariuszki i wolontariusza na oddziale ma naprawdę wielką wartość. Dzieci mogą spędzić czas inaczej niż na co dzień, zyskać odrobinę normalności, a rodzice mogą odetchnąć – zjeść, przespać się, zrobić zakupy. Jednak wolontariusz dobrze przygotowany na wyzwania i trudności, z którymi może się zetknąć, będzie pracował mądrzej, chętniej i dłużej. Natalia Sawicka, przeglądając statystyki z ostatnich lat, podkreśla, że najkrótszy staż wolontariuszy na oddziale onkologicznym dla dzieci to kilka miesięcy, ale większość osób zostaje, tak jak ona, na lata. Dlaczego zatem sama została wolontariuszką i wybrała właśnie to miejsce?
„Przyznam szczerze, że ja trafiłam do Fundacji jako licealistka, która chciała zdobyć dodatkowe punkty do oceny. Wówczas u nas w szkole było ogłoszenie o kursie, więc się na niego zgłosiłam razem z koleżanką. Pamiętam, że bardzo bałam się swojej pierwszej wizyty u dzieci, że się popłaczę i nie dam rady, bo wyobrażałam sobie ten smutek i cierpienie. Jednak kiedy tam weszłam, zobaczyłam po prostu dzieci, które chcą się pobawić z drugą osobą, porozmawiać, być blisko i z czasem już nie wyobrażałam sobie, żeby mnie tu nie było, przynajmniej raz w tygodniu. Czasem mi się nie chciało, byłam zmęczona, ale zawsze kiedy dałam słowo, pojawiałam się i to zmęczenie natychmiast mijało. Wracałam pełna energii, radości i satysfakcji, że udało mi się oderwać dzieciaki od złych rzeczy, dać im trochę radości. Jeśli ktoś raz tego doświadczył, to tak łatwo nie zrezygnuje. Pomaganie uzależnia”.
Każda i każdy z nas może mieć zupełnie odmienne powody, dla których wybierze jakieś miejsce, by zostać wolontariuszką lub wolontariuszem. Jednak zwykle wystarczy to, że poświęcamy komuś swój czas i uwagę, nie jest potrzebny efekt wow. Dla nas to godzina czy dwie dziennie lub tygodniowo – dla kogoś ogromna ulga, radość, pomoc. Natalia – jako koordynatorka – bardzo często powtarza to nowym osobom, które martwią się, czy rzeczywiście w jakiś sposób pomogły, bo nie mają takiego poczucia, kiedy wychodzą z oddziału. Często wyobrażamy sobie bowiem pomoc jako wielkie gesty, duże darowizny rzeczowe czy pieniężne. A dziś – w świecie, kiedy nie mamy czasu na bycie ze sobą, bycie uważnym na siebie w relacjach – wystarczy po prostu nasza świadoma obecność.
Źródło fotografii: Archiwum fundacji "Pomóż Im"
