29 grudnia 2023, Bernadetta Pieczyńska | Hemostaza.edu.pl, Pacjent - Aktualności

Na koniec starego, na początek nowego

W trakcie redakcyjnej przedwydawniczej poprawki tekstu publikowanej fragmentarycznie na portalu opowieści pt. „Hemofilia. Rodzinna historia choroby”, natrafiłam na listy pewnej niemieckiej nauczycielki Sibylle Hőchele, która z determinacją pokazała światu historię polskich jeńców w obozie w Hemer (Nadrenia Westfalia). Weszłam w posiadanie ciekawych jenieckich opowieści, tylko samej Sibylle nadal nie mogę odnaleźć. I gdy, w ślad za moim głównym bohaterem, zadałam sobie pytanie, „czy żyje?” – przypomniał mi się pewien dokument. I właśnie on, wczoraj, niczym niespodzianka od św. Mikołaja, rozwikłał jeden bardzo ważny dla bohatera mojej opowieści wątek.

Otóż jest to jeszcze jedna historia, o której wyjaśnienie wujek ksiądz, gdzieś w latach dziewięćdziesiątych mnie prosił, gdy mieszkałam na poznańskim Łazarzu. Tam właśnie podobno również miał mieszkać po wojnie jego kolega z obozu jenieckiego w Hemer. Nie udało mi się wtedy odszukać wspomnianego kolegi pod wskazanym przez wujka adresem. Szukałam go w okolicach Rynku Łazarskiego, jak wskazywał wujek. Dziś znalazłam jego grób. Poszukiwany kolega Władysław zmarł w 1981 r. Pochowany jest w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Komunalnym na Miłostowie. Tam, gdzie spoczywa jego matka, Józefa. Przepraszam, Wujku, nie było wtedy internetowych wyszukiwarek cmentarnych. Szukałam go wśród żywych. Tam go nie było.

Pewności, że to „ten” Władzio, którego szukał Wujek, nabrałam, gdy w informacjach o nekropoliach poznańskich znalazłam adnotację o grobowcu rodzinnym, w którym spoczywa jego matka Józefa. Ta sama, która w 1957 r. zapraszała na kanadyjski ślub swojego syna Władysława z panną Danutą. Wujek musiał wiedzieć, że jego kolega Władzio z jakiegoś powodu wrócił do Polski, do Poznania. Dlatego zapewne prosił, bym go odszukała pod konkretnym adresem, podając nawet numer domu. Nie znalazłam. Może mało skutecznie szukałam. Wtedy nie było Internetu. Były telefon, poczta i prasa. Wujek szukał, gdzie mógł, nie znalazł. Ja zapomniałam o tej historii do czasu tej opowieści. Wujek zmarł w 2006 roku, jego kolega w roku 1981. Pewnie się już dawno „tam” odnaleźli. Może powitali się okrzykami: „Zyga! Władzio! (Nie) żyjesz?!”

Na koniec starego, na początek nowego